piątek, 4 lipca 2025

Wspominka o Przyjacielu

Opowiadałem już, jak to całe bajanie się dla mnie zaczęło. Właściwie miałbym ochotę opowiedzieć to jeszcze raz i... omal tego nie zrobiłem, zapomniawszy zupełnie, że... "ale to już było". Prawda jest taka, że często myślę o Marku - moim przyjacielu, o naszym biurze, które stało się dla nas "Pracownią Słowa Żywego", o naszej więzi i spotkaniach, o tym wsxystkim, co nam się razem udało i co się... nie udało. I tak mnie naszło i ostatnio.

Dzięki Markowi wróciłem do baśni, po wielu latach od chwili, gdy z nich wyrosłem. Dzięki Markowi poznałem Łukasza, prawdziwego mistrza bajarskiego. Dzięki Markowi wybrałem się na moją pierwszą bajarską imprezę - poznańską "Noc 1001 Baśni", podczas której występował. Dzięki Markowi - i, trzeba podkreślić, także Łukaszowi - zyskałem odwagę, by tworzyć i... wystąpić podczas kolejnej "Nocy..." Marek był zwykle pierwszym słuchaczem, na którym testowałem moje bajania - a ja byłem tym samym dla niego. Marek był - nie pogniewałby się, że o tym piszę - osobą z poważną niepełnosprawnością, a i u mnie podobną - z tej samej grupy - stwierdzono. Nasze regularne spotkania w "Pracowni..." i praca z baśniami, legendami, tworzenie teatrzyku, były nie tylko naszą pasją, ale także psychoterapią, art-terapią, bardzo pomocną, by jakoś sobie radzić w życiu.

Gdy Marek odszedł, w roku 2o21, było to dla mnie ogromnym ciosem. Pod wieloma względami.  Akurat mieliśmy zrealizować nasz pierwszy naprawdę duży projekt, we współpracy z Urzędem Marszzłkowskim Województwa Wielkopolskiego, na który uzyskaliśmy znaczną sumę, 8.000 złotych. Załamanie było tak silne, że - niestety - trzeba było się z tego wycofać, bo... bez Marka nie czułem się na siłach, by to zrobić. Trudno...

Nieraz wraca do mnie ten dzień, gdy pojechałem odwiedzić mojego Przyjaciela w szpitalu, nawet nazbierałem dla niego torbę mirabelek - bo bardzo lubił owoce. Najpierw na oddziale, na którym przebywał, powiedziano mi: "Stan zdrowia pana Marka bardzo się pogorszył i został przeniesiony na internę", a gdy tam poszedłem, od pielęgniarki usłyszałem: "Niestety, pan Marek w nocy zmarł". Tak samo wraca do mnie dzień pogrzebu. 

Wolę jednak pamiętać go żywego. I jego pasję, i jego bajanie. I przypominać go. Wgrałem dziś filmik z jego ostatnim bajaniem - z powodu pandemii zrealizowanego on-line. Jakość, niestety, słaba, ale taka na miarę naszych możliwości technicznych i umiejętności.

Wraz z tym filmikiem wraca do mnie MAREK ŻYWY - wraz z całym swoim zamiłowaniem do baśni, Wraca też do mnie niesamowity klimat naszej "Pracowni..." - miejsca, którego już nie ma, którego resztki ledwie ocaliłem, przenosząc je do własnego mieszkania. Ale Marek odszedł - jak napisałem w słowach pożegnania, i co syn Marka polecił umieścić na klepsydrze - "do krainy wiecznych baśni".

Nie dodałem tu jeszcze jednego "dzięki"... Dzięki Markowi trafiłem do Centrum Aktywności "Largo". Zwyczajem C.K "eSTeDe", w ramach którego od kilku lat działa "Largo", jest m.in. coroczne "Święto Przyjaciół", organizowane w okolicach 1 listopada - z zadumą, ale nie na smutno. I mnie przypadło w udziale zadanie przygotowania wspomnienia Marka. Na tą okazję przeprowadziłem rozmowę z naszym Przyjacielem i Mistrzem, Łukaszem z Szamotuł:


Przygotowałem także wspominkowy "slide-show". Muzykę do niego dobrałem nieprzypadkowo. Utwór Roberta D. Maracle nosi bowiem tytuł "Friends forever". Ja zaś wierzę w to, że prawdziwa przyjaźń, jak i prawdziwa miłość są wieczne. Mógłbym też opowiedzieć o ciekawych doświadczeniach, jakie miałem po śmierci Marka - trochę natury... paranormalnej być może. Ale napiszę tylko, że wiele mam takich zwyklejszych - pragnienie spotkania, porozmawiania. Czasem trafiam na coś, jakąś opowieść i myślę: "O! To się Markowi spodoba!" a potem poprawka: "...spodobałoby się!" Marek dla mnie wciąż jakoś żyje. Może rację mają ci, którzy twierdzą, że człowiek żyje, póki trwa pamięć o nim? Może póki żyje w ludziach poczucie więzi? Te więzi, które są mocniejsze od śmierci... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...