niedziela, 11 maja 2025

Legendy i opowieści o zamkach jurajskich

 

Nie książka to, lecz książeczka - licząca sobie wszystkiego 16 stron - lecz bardzo ciekawa, z pomysłem opracowana i starannie wydana. Przeczytałem ją w ledwie kilkanaście minut. Żałując przy tym bardzo, że czynię to w swoim domu, nie zaś na turystycznym szlaku - tak, jak by pewnie należało - wędrując i przesiadując pośród ruin tych zamków. Niektóre z opisywanych obiektów zwiedzałem wraz z rodziną - Pieskową Skałę, Ogrodzieniec, Lipowiec - więc mogłem tam teraz wrócić wspomnieniami. Innych jednak, niestety, nie znam osobiście - może jeszcze się kiedyś uda to nadrobić?


Uwagę zwraca staranny, przemyślany i... pomysłowy projekt całego tego wydania. Przede wszystkim uśmiech na mej twarzy - i to szeroki - wywołała karta tytułowa, nawiązująca swą formą do starodruków. Aż szkoda doprawdy, że nie kryje się za nią obszerniejsze dzieło, a nie tylko tych "marnych" kilkanaście stroniczek. Ale nie wielkość się liczy naprawdę do wartości a treść - a ta jest dla mnie w pełni zadowalająca.

Zamki... Któryż chłopiec nie marzył chociaż raz, by być rycerzem i mieć własny zamek? Albo któraż dziewczynka nie marzyła chociaż raz, by być piękną księżniczką i z wysokości murów i baszt spoglądać na swój kraj? No, przynajmniej kiedyś - bo dzisiaj za dużo dzieci siedzą w komputerach i telefonach, za mało chyba w "krainie fantazji". Niestety. Ale "za moich czasów" młodości - że napiszę, jak... starzec - było na pewno inaczej, i wiele fantazjowaliśmy, ja także, bawiąc się przy tym znakomicie. Do dzisiaj uwielbiam zamki i niesamowite opowieści o nich. Więc nawet mała książeczka to dla mnie wielka przyjemność!

A jak zamki, to i ciekawe legendy, i opowieści o... duuuuuuchaaaaach! U-hu-hu!  Bo przecież... cóż by to był za zamek, bez błąkającego się po nim ducha, lub wielu duchów. Niektóre z tych murów kryją w sobie ponure historie, inne zaś romantyczne, ale duch powinien być w każdym zamku i sumiennie wykonywać swe obowiązki!  No, a przynajmniej rozpalać wyobraźnię przez takie właśnie "opowieści z dreszczykiem". Raz jeszcze napiszę: najprzyjemniej by było czytać je siedząc pośród ruin takiego zamczyska, najlepiej nocą, przy świetle latarki.

Opowieści w tej książeczce zawarte nie są jakoś rozwinięte literacko. Są ludzie, którzy wspaniale rozbudowują takie legendy, tworząc z nich całe baśnie, dodając fabułe i dialogi. Nie, tu tak nie jest. Legendy są opisane zwięźle i rzeczowo. Jest to wiec bardziej przewodnik po zamkach i równie jak one "zabytkowych" duchach, jako lokalnych atrakcjach dla wędrowców żądnych wrażeń. Książeczka ma promować region i jego walory historyczno - bajarskie, i w tym się sprawdza znakomicie. 


A to bardzo porządne zamki, więc i duchy solidne i... ponoć naprawdę straszące. 

Opowieści o wielkim, czarnym psie z Ogrodzieńca znane są bardzo szeroko. Nawet i dzisiaj się... w niego wierzy i nie brak opowieści zupełnie współczesnych ludzi, którzy rzekomo go widzieli na własne oczy. Ale o fenomenie czarnego psa - bo ten w Ogrodzieńcu jest jedną z wielu podobnych bestii w Europie - może kiedyś szerzej opowiem. To trochę "legenda z importu" moim zdaniem, przeszczepiona na grunt polski pewnie z Anglii, w "duchu romantyzmu". 

Innych duchów jurajskich zamków - przyznam z pokorą i wstydem trochę - dotąd nie znałem. Z radością więc przeczytałem o duchach z Tenczyna - zamku, z którym wiąże się także piękna legenda o Przegini i Tęczy - gdzie podobno niegdyś rozgorzał wielki pożar i zginęli ludzie, i gdzie w oknach ruin pojawia się nocami ogień i zjawa kobiety. Dalej o mrocznych duchach zamku Lipowiec... A trzeba wiedzieć, że lipowiec był twierdzą należącą do biskupów krakowskich i ich... prywatnym więzieniem. I właśnie z istnieniem tego więzienia, gdzie m.in. okrutnie traktowano "niewygodnych" biskupowi ludzi związane są pojawiające się tam duchy.

Dalej jest o mrocznym, bardzo mrocznym widmie Krzysztofa Szafrańca, włóczącym się nocami po salach, korytarzach i krużgankach zamku w Pieskowej Skale. Kolejna legenda - z niedalekiego od Pieskowej Skały - jest nieco pogodniejsza, bo nie o duchach, a o miłości i o niegodziwym stryju, który próbował uwieść swoją siostrzenicę. Skończyło się to dla niego... wyłupieniem oczu na rozkaz samego króla. Trochę dziwi brak tutaj opowieści o duchach, bo skądinąd wiadomo, że i ten zamek jest dumnym "posiadaczem" takich "lokatorów nie z tej ziemi".

Pogodniejsza jest także legenda o Rabsztynie, pod którym jest ukryty drugi, wspanialszy jeszcze zamek, w nim zaś... zaklęci rycerze, gotowi do boju w obronie Polski. Typowo romantyczno - patriotyczne bajanie. Jest i okrutnie mroczna historia bogatego pana na zamku w Morsku, który zagłodził w lochach na śmierć własną córkę - za to tylko, że panna pokochała ubogiego młodzieńca. I teraz włóczy się on nocami po swej dawnej siedzibie, pokutując za swe okrucieństwo. Z miłością wiąże się także legenda łącząca dwa pobliskie sobie zamki, Mirów i Bobolice. Jest w niej o tajemniczym tunelu, rzekomo łączącym obie twierdze, o jego sekretach i o duchu pięknej dziewczyny, która wygląda z okien Bobolic i tęsknie spogląda na Mirów, gdzie panem był jej ukochany. Ostatnia jest legenda o zamku w Olsztynie koło Częstochowy, gdzie straszy z kolei duch buntowiczego wojewody poznańskiego, Macieja Borkowica, osadzonego tam i zagłodzonego na śmierć z rozkazu króla Kazimierza Wielkiego.

Czyta się te opowieści doprawdy znakomicie i... aż żal, że nie ma ich więcej, że to tylko bardzo skromna książeczka - taka "na chwilkę" tylko, lub... Przeciwnie, na długie włóczenie się po zamkach Jury Krakowsko - Częstochowskiej. Po przeczytaniu w każdym razie mam ochotę na tą drugą opcję i... chyba o to właśnie chodziło autorkom - przepięknych opowieści, spisanych przez Małgorzatę Budny, i równie przepięknie zilustrowanych przez Teresę Orłowską. Uwielbiam stare zamczyska - i te dobrze zachowane, bądź też odbudowane, i te będące w stanie ruiny. Może zresztą najbardziej te ruiny - bo są takie tajemnicze, bo samą swoją "kondycją" napełniają wrażliwe serce wędrowca wyjątkowymi odczuciami. 

 

Tych opowieści o jurajskich zamkach na pewno by mogło być bardzo wiele, ale na zaproszenie z pewnością jest ich dosyć. Tak, czuję niedosyt... I jeśliby były pieniądze w kieszeni, to bym już się szykował do drogi! By poznać więcej... By dotknąć... By poczuć... By posłuchać... Posłuchać i kolejnych opowieści i poczuć o czym opowiedzą mi może same ruiny czy mury zamkowe! Chciałbym wyruszyć do zamków jurajskich z moim wrażliwym na piękno, historię i baśnie sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...