Do napisania tego wpisu skłonił mnie pewien problem. Otóż w pewnej książce zatytułowanej "Legendy..." (mniejsza o konkrety) tylko dwie opowieści opisano jako "przekaz ludowy". Przy innych zaś podano konkretnych autorów. Tymczasem "legenda" to dla mnie właśnie "przekaz ludowy" - chociaż każdy przekazujący wnosi weń w sposób naturalny i oczywisty wiele od siebie; tworzy własną opowieść, nie tylko powiela, nie tylko odtwarza. Legenda ulega naturalnym przemianom, interpretacjom, rozwinięciom - nawet w sposób mocno dowolny. Jednak "pniem" musi być - moim zdaniem - dziedzictwo, jakie otrzymujemy po przodkach, właśnie "przekaz ludowy".
Ja sam tworzę bardzo autorskie wersje legend, rozbudowuję nieraz bardzo znacznie fabułę, daję bogate "tło". I są to dla mnie wciąż legendy - bo opierają się na tradycyjnych wątkach, na tym "pniu" dziedzictwa kulturowego, na tym, co nam zostało przekazane przez pokolenia. Owszem, legendy wciąż się rodzą, i to mam także na względzie. I znajduję legendy także bardzo młode - właściwie opowieści, które ledwie co się stały legendą, lub dopiero się nią stają. U nas w regionie mamy np. legendę o niemieckim leśniku, który faktycznie żył, i to niedawno - na przełomie XIX i XX wieku. Obrósł niesamowitymi opowieściami okolicznego ludu i... stał się legendą. Mam też własną wersję tej legendy. Legenda nie musi być stara, ale jednak potrzebuje czasu, a także zakorzenienia się w lokalnej tradycji, by stać się legendą.
Gdy widzę twór zupełnie nowy, który nazywa się "legendą", wzbudza to we mnie silny bunt, sprzeciw. Może dlatego, że "legenda" jest dla mnie czymś w pewien sposób "świętym", bo tradycja jest dla mnie "świętością". Legenda jest jakby "relikwią" naszej przeszłości, kultury, tożsamości. Ja także pisuję opowieści zupełnie nowe - i z własnej fantazji, i na motywach np. historycznych, ale nie mam śmiałości, by nazywać je "legendami". Może kiedyś się nimi staną - z czasem, jeśli będą miały szczęście się zakorzenić w kulturze i tożsamości ludzkiej, być dalej opowiadane przez kolejnych. To na pewno by mnie uszczęśliwiło i było wielkim zaszczytem. Ale póki co, bez żadnego oparcia w tradycji, są tylko (fajnymi, mam nadzieję) opowieściami - w najlepszym wypadku "baśniami", jeśli odpowiednio dużo w nich "przyprawy" fantazji.
Te opowieści mogą się splatać z legendami. Można nimi legendy uzupełniać - jak np. czułem, że brakuje nam bardzo legendy o śmierci Lecha, więc sam stworzyłem takową "legendę". Wolę jednak, by zawsze było to odpowiednio zaznaczone i stosownie określone - i tak też się sam staram zawsze robić. Legendy, baśnie i takie "po prostu opowieści" można ze sobą łączyć, splatać, ale powinno być zawsze jasne "co jest co". Takie jest w każdym razie moje rozumienie i filozofia, także we własnej pracy twórczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz