niedziela, 29 czerwca 2025

Jakże mylić się możemy! - czyli baśń... "z dreszczykiem")

Rozmawiając ostatnio z kolegą - opowiadaczem, zadałem pytanie: "Jakie baśnie lubisz najbardziej? Czy jakaś baśń jest Tobie szczególnie bliska?" Naprawdę liczyłem na odpowiedź, na wskazanie jednej, dwóch, może trzech konkretnych historii. Wiecie... to pytanie okazało się kłopotliwe i nie wskazał żadnej. Tak naprawdę zadałem mu pytanie, na które... ja sam tnie potrafiłbym odpowiedzieć! Więc... Nie, nie byłem rozczarowany, bo wiedziałem, że może to być bardzo trudne, lub niewykonalne. A jeśli już, to by należało dać w odpowiedzi prawdziwą "litanię". Dodam od razu: cholernie długą litanię! 

Znam bardzo wiele baśni, legend i mitów. Moja biblioteczka jest wszak pełna książek, a każda z nich z kolei jest pełna niezwykłych opowieści. W sumie są ich... tysiące. I zazwyczaj każda sprawia mi mniejszą lub większą, taką lub inną przyjemność. Oczywiście niektóre szczególnie, i są mi bliższe - ale to wciąż kilkaset, a w najlepszym razie kilkadziesiąt. Gdybym miał odpowiedzieć na własne, wyżej  pytanie 

Postawię może - sam sobie - pytanie:

Jakie lubię baśnie?

I na to pytanie na pewno dużo łatwiej odpowiedzieć, niż wskazywać konkretne. Otóż najbardziej lubię baśnie piękne, i bardzo lubię mądre - a najbardziej te i piękne, i mądre jednocześnie. Zawsze miałem skłonność do filozofii, do rozważań o życiu... Także i o wierze - przez szereg lat prowadziłem dość popularnego bloga o tematyce chrześcijańskiej, o duchowości i wartościach w życiu. Szczęśliwie baśni pięknych jest niezliczona ilość, a i tych mądrych jest bardzo wiele, więc wciąż w baśniach znajduję także wiele powodów do zadumy, do zastanowienia się nad tym, jak powinniśmy żyć, jacy powinniśmy być, jaki powinien być świat - jak powinniśmy kształtować siebie samych, społeczeństwo i świat. 

Muszę dodać także jeszcze jedną kategorię baśni, które bardzo lubię - to opowieści... mroczne, niekiedy nawet bardzo mroczne. Chyba każdy zna takie pojęcia, jak "literatura grozy" czy "film grozy", "thriller" czy "horror". Można powiedzieć, że są także... "baśnie grozy" - których raczej nie należy opowiadać dzieciom, a na pewno nie "na dobranoc". Oto jedna z takich właśnie opowieści, która zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie:

Tą niesamowitą baśń - wywołującą prawdziwe "ciary" - oparta jest na XVII-wiecznej opowieści, zatytułowanej oryginalnie "O troskliwym rozpamiętywaniu godziny śmiertelnej". Treść wymagała, rzecz jasna, lekkiego uwspółcześnienia ze względu na słownictwo, które nie byłoby już zrozumiane. Zaprezentowałem ją podczas spotkań warsztatowych on-line grupy, która poznała się w ramach inicjatywy "Bitwa na Opowieści", a ewoluowała do "Kręgu Opowiadaczy". Tematem jednego z tych naszych spotkań były "opowieści grozy", więc... pasowała idealnie i doskonale się sprawdziła! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...