Powodów jest wiele, ale kto wie, czy nie najważniejszym z nich - przynajmniej dla mnie bardzo osobiście, może aż dość... intymnie - jest fakt, że pomagają one oderwać się od "szarej rzeczywistości" naszego realnego świata: bagna polityki, kłótni ludzi "u władzy", podziałów i konfliktów, nawet wojen, naszych codziennych zmartwień. Zaliczam się do ludzi wrażliwych, którzy często nie czują się dobrze w tym świecie. W baśniach i legendach znajduję... wytchnienie, oderwanie się od tego, co mnie zasmuca, gnębi lub przeraża w naszej "szarej rzeczywistości". Świat fantastyczny, świat baśni i legend, jest dla mnie jakąś alternatywą, jakimś "równoległym światem", do którego mogę uciec choćby na chwilę i może tylko pozornie - bo przecież pozostaję jednocześnie w tym świecie realnym, z którego nie ma ucieczki, może poza tą... "ostateczną". Ale baśnie i legendy są dla mnie świetnym "duchowym spa", gdzie mogę chociaż trochę złapać oddech i zdrowy dystans do rzeczywistości i wielu codziennych spraw, zmartwień i lęków.
Świat baśni i legend nie zawsze jest idealny - i wcale nie musi być w nim "jak w bajce". Może być nawet bardzo mroczny - są takie baśnie, mity i legendy, które... wcale nie nadają się dla dzieci, a raczej są dobrym materiałem na mocny horror. Ale mimo wszystko - są wciąż lekiem na cały ten realny świat i bardzo je lubię. Czasem mroczna baśń potrafi... rozświetlić mi mroki tego świata i życia w nim! Ciekawe, prawda? Sam niekiedy także piszę nieco mroczne opowieści - chociaż staram się, by nie były aż tak mroczne, by nie należało opowiadać ich dzieciom - tak, by tego strachu dać tyle, by wywołał może powiększenie oczu, ale nie lęki. Gdy sam się zanurzam w baśnie, to lubię te o wiele mroczniejsze, niekiedy mocno pokręcone. Czasem z tego świata baśni wraca się do realnego z takim: "uffff! To tylko opowiastka!" - i to także robi wyśmienicie na duszę.
Nieraz "odsłaniam się", że jestem osobą z niepełnosprawnością. To przecież żaden wstyd. Wciąż uczę się o tym mówić - nie po to, by wzbudzać współczucie, ale by szukać zrozumienia i... tak, także wsparcia! ...a także być świadectwem dla innych. Baśnie i legendy - zwłaszcza te tworzone samemu - są dla mnie nie tylko ucieczkę od tego pokręconego świata, w którym często mi jest - delikatnie rzecz ujmując - "niekomfortowo", ale także terapii. To sposób na radzenie sobie z samym sobą, z własnymi problemami, z życiem. To sposób wyrażania siebie - często emocjonalnych i duchowych poszukiwań. Także przekonywania - i świata i... samego siebie, że coś umiem, że jestem coś wart, że mam coś, czym mogę się dzielić z innymi. Potrafię się bardzo wczuwać w światy baśniowe wykreowane przez innych i w te, które sam kreuję niekiedy - i z chęcią wprowadzam w nie innych.
Z natury jestem... bardzo nieśmiały i skryty. Baśnie, zwłaszcza ich opowiadanie - nawet w takiej formie, jak kamishibai, która nie jest tak wymagająca - pomagają mi "wyjść ze skorupy" i pokazać się światu, iść w świat, nieść w ten świat siebie i ten mój "świat wewnętrzny". Z jednej strony jest to jakieś "wyjście ze strefy komfortu" - na pewno dla kogoś takiego jak ja, z natury w znacznej części osobowości... introwertycznego. Z drugiej zaś... bardzo to lubię i gdy zaczynam wychodzić do ludzi z tym "baśniowym światem", staję się jakby... innym człowiekiem, potrafię bardzo się otworzyć, wpaść we "flow"... Kamishibai... No, właśnie kamishibai jest szczególnie świetną formą dla tych z natury nieśmiałych - bo za "magiczną skrzyneczką" teatrzyku można się trochę ukryć. Ale odwagi do bycia w tym świecie, do wychodzenia do ludzi, do pokazywania się, na pewno mi przybyło wraz z zaangażowaniem w sztukę opowiadania. Moje problemy nie znikły, ale... żyć mi z tym jakoś lżej. A oczywiście najlepiej mi robi, gdy okazuje się, że ktoś to, co robię, docenia i że się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz