niedziela, 4 maja 2025

O Zjeździe Gnieźnieńskim i koronacji Chrobrego - tej pierwszej

Na zbiórce, na której próbuję gromadzić środki potrzebne na realizację opowieści kamishibai o drodze Bolesława Chrobrego do korony -  https://pomagam.pl/7pdhnc - jest pierwsza wpłata. Jeszcze tylko... sto takich i może się to udać! 😉 

Zaczynając pracę nad tekstem tej opowieści zrobiłem naprawdę "krok wiary" -  że tak to ujmę, używając może nieco wzniosłego, uduchowionego "religijnego żargonu". Zacząłem pisać, mając nadzieję, że uda się to zrobić. To, co się już na pewno udało to napisać pierwszą część - opisać przybycie, misję i śmierć męczeńską biskupa Wojciecha. Poszło to stosunkowo łatwo, gdyż wiadomo o tym wiele i sam "nasiąkłem" przez laty wiedzą i opowieściami o życiu św. Wojciecha - i jako Gneźnianin, i jako miłośnik historii i jako dziennikarz - niegdyś nawet katolicki, archidiecezjalny. Po prostu nie mogłem nie znać dość szczegółowo jego życia i misji, więc poszło dość łatwo.

Teraz powoli powstaje druga część. Opowiadam w niej o Zjeździe Gnieźnieńskim. Oczywiście historia też znana - mnie także w stopniu, jak sądzę, dostatecznym. Wymaga już jednak więcej skupienia i badania, starań by jak najlepiej oddać to, co się zdarzyło. Niewątpliwie - wraz z Ottonem II i legatem papieskim, kardynałem Robertem - trafiło do Gniezna oficjalne pismo papieskie - bulla - o "wyniesieniu na ołtarze" biskupa i męczennika Wojciecha i o utworzeniu pierwszej metropolii na ziemiach polskich, o mianowaniu na godność arcybiskupa brata wojciechowego, Radzyma. Niestety, nie zachowała się ona, ale przecie musiała być przy podjęciu decyzji tak ważnych!


Właściwie o zjeździe... nie wiemy zbyt wiele, źródła są nadzwyczaj skąpe. Mamy opis u Galla Anonima, ale skupia się on bardziej na religijnych aspektach (w końcu mnich!) i na blichtrze, jakim olśnił cesarza Bolesław Chrobry (bo kronika miała służyć pokazaniu władzy i potęgi Piastów!). Opisy bogactwa Chrobrego i jego księstwa oczywiście przesadzone, jak i pewnie zachwyt cesarza, bo... tak zwykło się "nadymać" dumnych i spragnionych wielkości władców, możnych - wywyższać kraj. Myślę, że w istocie wszystko było dużo skromniejsze, niż wynikałoby to ze słów zacnego kronikarza nieznanego imienia. Ale z pewnością było to godne przyjęcie, i Chrobry urządził wszystko... według staropolskiej zasady "zastaw się a postaw się". I na pewno mogło to zyskać uznanie i szacunek cesarza.
 
Poznał on w Bolku władcę na pewno wielkiego formatu i godnego partnera w realizacji własnych celów.  Gdy mówimy o Zjeździe Gnieźnieńskim, to zwykle jest to skoncentrowane na pielgrzymce do grobu św. Wojciecha, na utworzeniu metropolii i zakładaniu struktur Kościoła i na samej koronacji Chrobrego. Kwestia tej koronacji jest... masakrycznie uproszczona. Trzeba podkreślić, że potężny zachodni sąsiad przybył do Gniezna nie tylko jako pobożny pątnik, nie tylko w celach religijnych, ale też w celach politycznych - i nie po to, by wywyższyć Chrobrego, ale także, czy może ponad wszystko, by realizować własną politykę, własną wizję Europy, swego cesarstwa! 
 
To pewne, że modlono się wiele, i pewnie Otton III z uwagą też wysłuchał opowieści świadków męczeństwa wojciechowego. Ale pewnie drugie tyle czasu, a może i znacznie więcej, spędzono na "twardych" rozmowach i układach politycznych! Zwieńczonych koronacją Chrobrego przez cesarza, którego wizją była... zjednoczona Europa, Zjednoczona pod władzą cesarza, składająca się z królestw rządzonych przez królów... mu podległych. No i jak to opowiedzieć? Dokładnie i nie za długo? W dodatku ludziom, którzy w akcie koronacji widzą tylko wywyższenie Chrobrego, a nie są świadomi, że cesarz wywyższył wprawdzie księcia, lecz podporządkował go sobie!? Nasze wyobrażenie tego, co się dokonało w roku 1000 jest właściwie... bajką, złudzeniem potęgi i niezależności. A staliśmy się częścią wielkiego planu, wielkich zamierzeń i wizji Ottona III - niewątpliwie przyjaznego Chrobremu, naszym przodkom, naszemu krajowi. 
 
Myślę, że przy wszystkich naszych powodach do dumy, trzeba nas też tą opowieścią trochę sprowadzić na ziemię, trochę... odczarować ten akt? Może przy tym też, no cóż... rozczarować wielu? Chciałoby się może "nadymać" ten polski "balonik dumy narodowej" i pofantazjować wokół tej koronacji, "polatać wysoko". Ale tym razem odchodzę od baśni i muszę zrobić... "pyk!", chociaż tak trochę. Ale przecież i tak może to być naprawdę piękna i pełna dumy opowieść!
 
Może to na dzisiaj tyle. No... prawie tyle, bo...
 
----------

Trudnością dla mnie jest... moje ogromne zamiłowanie do historii, do przemyśleń i do mówienia o tym wszystkim, co jest dla mnie interesujące i ważne. Tak, jak tutaj. 😉 I chciałbym opowiedzieć wszystko jak najdokładniej. Tylko... boję się, że może być to opowieść zbyt długa i zawiła, a przez to nużąca. Doświadczeni bajarze zaś mówili mi nieraz, by wystrzegać się zbyt długiego opowiadania - zwłaszcza gdy opowiada się dzieciom, że najlepiej zamknąć całość w 12 do 15 minutach. Oj! 😂

Być może pokuszę się o stworzenie dwóch wersji: krótszej i prostszej dla dzieci, dłuższej zaś i bardziej dokładnej, wypełnionej treścią dla tych ciut (a pewnie i sporo) starszych. Dużym wyzwaniem jest dla mnie na pewno odpowiednie "wyważenie" całości - by tej wiedzy było nie za wiele, nie za mało, ale "akuratnie" i w pełnym dostosowaniu do odbiorcy. Najtrudniej mi z pewnością dostosować to, schodząc do poziomu dziecka, by było to dla tych najmłodszych ciekawe i zrozumiałe. Wydaje mi się, że znacznie łatwiej mi przychodzi napisać bajkę, niż prawdziwą historię!

Mam takie skłonności, by opowiedzieć wszystko, jak najdokładniej i... "ozdobnie". W opowieści nie musi być jednak przecież wszystko zawarte!  O wiele więcej można przecież przedstawić poza nią, po skończeniu przedstawienia, w luźnej rozmowie, dialogu opowiadacza ze słuchaczami, jeśli będą do tego chętni. A chętni nieraz się znajdują i po naszych "kamishibajaniach" - zamiast odpocząć - "mielimy językami" dalej, często odpowiadając na pytania, wymieniając się myślami i różnymi spostrzeżeniami. A więc nie wszystko opowiedzieć, ale... co wybrać? z czego zrezygnować? To jest dla mnie ogromna trudność i na pewno będą wokół tego liczne i bolesne rozterki serca i umysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...