Urzekła mnie pewna kapliczka przydrożna we wsi Żabikowo koło Środy Wielkopolskiej.
Tak, urzekła mnie - chociaż zupełnie niereligijnie. Po prostu jest ciekawa, nietypowa... Jest intrygującym elementem wiejskiego, polskiego krajobrazu. I skłania do rozmyślań - chociaż dalekich od... tej wiary, którą ma wyrażać, daleko (czy aby na pewno?) od świętego (Antoniego?), którego przedstawia. Gdy ją ujrzałem, moje myśli popłynęły w dawne, dawne czasy - dawniejsze, niżby się mogło wydawać.
Taka myśl mnie naszła, że ludzie nieświadomie kultywują tradycje... starsze, niż chrześcijaństwo na ziemiach polskich. Łatwo sobie wyobrazić, że w taki sam sposób stawiano kapliczki bóstwom słowiańskim, i podobnie je dekorowano. Naszło mnie to może trochę pod wpływem klimatycznego, słowiańskiego neofolku, którego akurat sobie podczas spaceru słuchałem. Może... Ale też trochę jednak wiem i o naszej przeszłości, i o dawnych zwyczajach, i o tym, jak stare przechodziło w nowe, jak wiele starego znalazło miejsce w nowych, katolickich wierzeniach. Czy przesadzam? Starczy np. zainteresować się słynnymi figurkami "Chrystusa Frasobliwego" początkowo... wcale nie był Chrystusem! Jest on - zdaniem badaczy - wyobrażeniem znacznie starszym, niż chrześcijaństwo na naszych ziemiach, a zwano go "Smętkiem" lub "Świątkiem". Przypuszcza się, że był... demonem słowiańskim, jakimś pomniejszym bóstwem. Wraz z nastaniem katolicyzmu wiele się zmieniło - inny Bóg, święci patronowie od tego lub owego - ale wiele też pozostało, tylko w "nowym przebraniu".
Wyobraźnia przeniosła mnie przy tej kapliczce w te dawne, dawne czasy... Gdy może stała gdzieś tu podobna kapliczka - lecz z innym bóstwem. Może tak samo ozdobiona wstążkami i kwiatami. Dawno, dawno temu - "gdy Słońce było bogiem" (oglądaliście film Hoffmana pod tym tytułem?), Dadźbogiem; gdy czczono Swaroga, Radegasta... W sumie nie wiadomo jakich bogów i czy byli jacyś, których kult był wspólny słowiańszczyźnie - bardzo mało wiemy o tych najdawniejszych czasach, najdawniejszych naszych wierzeniach, nad czym boleję, bo chciałbym je poznać, zanurzyć się - i nieco mistycznie, i w wiedzę, w prawdziwe poznanie i zrozumienie, ogarnąć i poczuć.
Przy tej kapliczce moje myśli uleciały w daleką przeszłość, gdy... rodziło się wiele naszych baśni. Tak to już jest, że zajmując się baśniami "zanurzam" się w świecie naszych przodków, w którym powstawały - w ich życiu, duchowości, postrzeganiu świata. Próbuję sobie wyobrażać, jak być mogło - wypełniać jakoś tą przestrzeń, którą badacze mogą tylko skwitować słowami "nie wiemy". To jest ta "złota wolność" bajarza, że to "nie wiemy" nie musi ograniczać. W baśniach nie ma granic poznania - szukam, jak mogła wyglądać rzeczywistość, ale splatam ją z fantazją, z odrobiną magii. Korzystam przy tym z wiedzy - i dlatego na moich półkach jest sporo książek historycznych i etnograficznych; i dlatego też czasem - jak i w tym przypadku - dostrzegam i rozumiem więcej, niż ludzie wokół mnie, którzy nawet kultywując jakieś kulty czy zwyczaje nie zastanawiają się, nie wiedzą, skąd one się wzięły, jakie jest ich pochodzenie i jakim uległy przekształceniom.
Niech się na mnie nikt nie gniewa, że tak powiązałem tą kapliczkę z dawnymi wierzeniami, kultami - opieram się na wiedzy, a ta pobudza wyobraźnię. I czasem zdarza mi się taka myślowa, trochę mistyczna "podróż w czasie", i próba zobaczenia, jak to kiedyś być mogło, jak i czym żyli nasi przodkowie, i co po nich pozostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz