Bajka chińska.
Pewnego dnia mały Ci-Ciang zapuścił się w las i po długiej wędrówce ujrzał nędzną chatkę, wokół której panowała głucha cisza. Nie było widać ani kury, ani kota, ani słychać śpiewu ptaków. Nie mając jednak pewności, czy była niezamieszkała, ostrożnie podszedł, zajrzał przez szpary do wnętrza, i zobaczył leżącego w łóżku starca z długą siwą brodą.
"Wejdź, dziecko! Podejdź bliżej! Słyszałem już twe kroki z odległości co najmniej mili. Zbliż się!" Ci-Ciang wszedł, zbliżył się i zapytał: "Jak to możliwe, że mnie słyszałeś z tak daleka?" "Widzisz, mój drogi przyjacielu - odparł starzec - gdy się dochodzi do mojego wieku, pragnienie posiadania kogoś bliskiego jest tak silne, że jakby zaostrzało słuch naszego ucha, pozwalając mi słyszeć z bardzo daleka! Otóż, drogie dziecko, chcę ci coś rzec w zaufaniu. Nie zdziw się, ale ja, choć wiele w życiu widziałem, na różnych polach działałem i o wiele walczyłem, tęsknię ogromnie za jednym dziecięcym uśmiechem! Czy możesz mnie nim obdarzyć?" Ci-Ciang uśmiechnął się, a nawet pocałował mądrego staruszka w posiwiałą brodę. A on natychmiast pogrążył się we śnie, jak gdyby dogłębniej chciał zakosztować miłości dobrego malca.
Źródło: Valentino del Mazza, "Bajki i baśnie mądrością życia" (Łódź 1987).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz