Zaliczam się do ludzi o szerokich zainteresowaniach. Jestem zakochany w opowieściach. Jestem też zakochany w ziemi i ludziach. Z przyczyn oczywistych najbliższy jest mi mój region - Gniezno i okolice. Bardzo lubię wyprawy w teren, rozkoszowanie się pięknem i historią tej mojej "Małej Ojczyzny". Bardzo lubię też czytać, zagłębiać się w niej poprzez słowa o niej napisane. Niekiedy więc szperam tu i ówdzie za jakimiś ciekawymi publikacjami. Nie przerażają mnie wieluset stronicowe księgi napisane przez wielkich znawców, ale nie gardzę też drobnymi, broszurowymi pozycjami napisanymi przez ludzi o wiedzy nie tak wielkiej, ale o wielkim sercu rozmiłowanym w regionie. Tacy właśnie "nieznaczący" potrafią wyłapać ciekawe wątki, które umykają tym wielkim.
![]() |
Autor - zdjęcie z książki |
Nie ma tych opowieści wiele - ledwie pięć, zawartych na kilkunastu stronach. W tym jedna zdająca się być w ogromnej części wymysłem autora (chociaż zapewne oparta na tradycyjnych przekazach), a reszta o mocnym charakterze starych, ludowych i niesamowitych opowieści. Prawdziwe, lokalne bajania, których nie spotkałem w żadnych publikacjach poświęconych wielkopolskim legendom i baśniom! Czy już rozumiecie zachwyt, w jaki popadłem? Zupełnie nie przeszkadzało mi, że zapisane zostały prostym językiem - tak, na ile stać było autora.
Szczególnie przypadły mi do gustu dwie spośród tych opowieści. Pierwsza to baśń o dzielnym rybaku Niedzięgielu, od którego wzięło swe imię jezioro. To ciekawa historia, mocno zakorzeniona w czasach pogańskich - najpewniej opowiadana w tych okolicach od setek lat. Wydają się w niej pobrzmiewać echa prawdziwych lokalnych wierzeń sprzed tysiąca lat. Mamy w niej ciekawego bohatera, który po śmierci pomaga mieszkańcom swej osady w rybaczeniu, w walce o przetrwanie. I spodobała mi się też opowieść zupełnie inna, pogodna - o zabawnym diable Metlywku.
Obie te postacie urzekły mnie tak bardzo, że zabrałem się do pracy nad własnymi wersjami obu tych opowieści. Zapis ten stał się dla mnie jakby "gliną", z której zacząłem lepić opowieści - przekształcając i dodając wiele od siebie. W "Niedzięgielu" starałem się mocno ożywić osadę rybaków i ich postacie. Pozwoliłem sobie też na poważny eksperyment na głównym bohaterze - pokazując jak człowiek mógł się stać jakby pół-bogiem, otaczanym kultem. O tym jednak przy innej okazji. A Metlywka zamieniłem z "szykownego diabła" w zabawnego, niesfornego i w gruncie rzeczy bardzo sympatycznego diablika. Tak więc powstały w dużej części nowe, autorskie opowieści, stworzone na bazie owego lokalnego dziedzictwa kulturowego.
Takie niewielkie publikacje potrafią być naprawdę wielkimi skarbami. I jestem autorowi tej książeczki bardzo wdzięczny za wykonaną przez niego pracę - i oczywiście nie mam zamiaru zbierać sam całej chwały za te bajania, o ile na taką zasłużę własną pracą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz