Otóż według tradycji w grodzie zwanym Zbarem (i stąd, rzecz jasna, nazwa wzgórza), jednym z kilku osłaniających gród gnieźnieński od strony wschodniej, ostatnią noc przed wniesieniem do Gniezna, spędziły szczątki praskiego biskupa - męczennika Wojciecha. Były one wcześniej przechowywane prawdopodobnie w Gdańsku, podczas gdy przedstawiciele księcia Bolesława, z bratem Wojciecha, Radzymem, na czele, propagowali w Rzymie jego postać i "heroiczność cnót" aż po męczeńską śmierć i zabiegali o wyniesienie go na ołtarze. Chociaż w Trzemesznie koło Gniezna panuje wciąż przekonanie, że przechowywane były właśnie tam, w klasztorze benedyktyńskim rzekomo założonym przez św. Wojciecha, co jednak nie jest prawdą i opiera się na późniejszych falsyfikatach mających przydać znaczenia trzemeszeńskiemu klasztorowi, fundowanemu znacznie później, przyciągnąć pielgrzymów i ich... sakiewki. Historycy zdecydowanie skłaniają się ku Gdańskowi.
Można sobie wyobrazić, jak uroczysty pochód niósł relikwie z Pomorza do Gniezna, gdy papież ogłosił go właśnie świętym. Być może na jego czele kroczył sam biskup - nominat, Radzym Gaudenty? Bolesław Chrobry najpewniej oczekiwał w Gnieźnie. Zbar był bodaj najbliższym grodem spośród tych otaczających książęcą stolicę. Był też może najbardziej znaczącym, musiał być godnym miejscem - może przez swe położenie na sporym wzgórzu? - by być ostatnim "przystankiem" na drodze powrotnej św. Wojciecha do Gniezna. A gdy orszak się zbliżał, tam pewnie ze swego palatium na Wzgórzu Lecha udał się książę na powitanie dostojnych szczątków. I stamtąd, być może po nocnym czuwaniu modlitewnym, uroczyście wprowadzono je do Gniezna, do kościoła na Wzgórzu Lecha.
Było to, wedle tradycji, 20 października 999 roku. W Gnieźnie obchodzono potem ten dzień jako uroczystość 'Translatio Sancti Adalberti" - "Przeniesienia Świętego Wojciecha", do której to tradycji próbowano wrócić pod koniec XX wieku, co jednak się nie przyjęło i niewielu Gnieźnian o tej dacie i święcie pamięta. Tradycja ta nie miała chyba szans przetrwać przy tej najważniejszej dla Gnieźnian - corocznych uroczystości ku czci św. Wojciecha, odbywających się 24 kwietnia lub w pierwszą niedzielę po tej dacie, a upamiętniającej jego śmierć w dalekich Prusach, którą miał - według przekazów - ponieść właśnie tego kwietniowego dnia. W sobotni wieczór odbywa się pierwsza procesja z relikwiami męczennika - z katedry do kościoła św. Michała, gdzie następnie przez całą noc wierni trwają w modlitwie. W niedzielę natomiast odbywa się główna procesja - ze Wzgórza Zbarskiego na Wzgórze Lecha, gdzie następnie odprawiana jest uroczysta msza.
----------
Jestem Gnieźnianinem zakochanym w swoim mieście, w jego tradycjach i historii. I wciąż odkrywam nowe ich elementy. Niedawno odkryłem całkiem dla mnie nową gnieźnieńską legendę, zupełnie chyba zapomnianą. Wiąże się ona właśnie ze Wzgórzem Zbarskim, istniejącym tam grodem i fundacją kościoła św. Michała Archanioła. Nieco mroczna - bo pojawia się w niej duch zmarłego. Czy to tylko legenda, czy też historia? - trudno powiedzieć. Na pewno, chociaż są w niej wątki fantastyczne (bowiem kto rozsądny wierzy w duchy? Może tylko... bajarz - poniekąd "służbowo"), to może w niej być i prawda przedwieczna zapamiętana i ubarwiona przez miejscowy lud.
Znalazłem ją na kartkach wspomnianej już, wydanej w 1902 roku, książki "Klechdy - starożytne podania i powieści ludowe z różnych pisarzy zebrane".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz