Od czasu do czasu dokonuję mniejszych lub większych zakupów, by
wzbogacić swą biblioteczkę i warsztat, by pogłębić swą wiedzę i... no
jasne, żeby mieć przyjemność z czytania. Jakiś czas temu zakupiłem do swoich zbiorów książkę Tomasza Specyała "Czarownica i czarnoksiężnik - bajki, legendy, podania ludowe". T. S. nie jest po prawdzie autorem tych bajęd, lecz tym, który je cierpliwie wyszukał w różnych źródłach i zebrał w jeden tom.
Jako Gnieźnianinowi niezwykle miło zrobiło mi się na sercu, gdy zorientowałem się, że pierwsza z opowieści jest właśnie z Gniezna. Ale jednocześnie przeżyłem niemały wstrząs, gdyż... nie znałem jej! Jest to opowieść o pewnej gnieźnieńskiej królewnie, dwóch złych czarownicach i pochodzeniu nazwy jeziora Bielidło (obecnie Świętokrzyskie). Rozmawiałem później z Łukaszem - moim bajarskim przyjacielem i mentorem - i okazało się, że on też jej nie zna! "A jesteś pewien, że ten autor jej sobie nie wymyślił?" - spytał z powątpiewaniem. No więc zacząłem przeszukiwać systematycznie pozycje wymienione przez T. S. w bibliografii i... znalazłem!
Faktycznie jest taka legenda czy baśń. Znajduje się w zbiorze "Klechdy - starożytne podania i powieści ludowe z różnych pisarzy zebrane", wydanym w Poznaniu w roku 1902. Na tym jednak ślad się urywa, bo w zbiorze tym nie podano żadnego źródła czy autora, od którego opowieść tą zaczerpnięto. Ale bajęda jest doprawdy urocza:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz