Moje rodzinne miasto - Gniezno - jest moją wielką miłością i pasją. Stąpając po tej ziemi czuję nie tylko grunt pod nogami, ale czuję jej przebogatą historię i tradycję; czuję tkwiące w niej głęboko korzenie Polski i polskości; czuję "bijące serce" Polski. Wspominałem już, że Gniezno swą nazwę zapewne wywodzi od "gniazda" - lecz nie tego legendarnego, gniazda białego orła znalezionego tu ponoć przez Lecha, lecz gniazda obronnego, miejsca z natury dobrego do schronienia się i obrony przed wrogiem. A takim była Góra Lecha, otoczona jeziorami i moczarami.
Ogromnie fascynuje mnie właśnie to zagadnienie - jak niegdyś te tereny wyglądały. I to zarówno od strony czysto historycznej, jak i bajarskiej. Jakąś "magiczną siłę" ma dla mnie zwłaszcza woda - co się pod nią kryje, jakie ma tajemnice. I nie dziwię się wcale naszym przodkom, którzy opowiadali o przeróżnych istotach, na pół z tego, pół zaś z innego świata, którymi ich wyobraźnia zasiedlała wody.
Z Gnieznem najbardziej kojarzy się jezioro Jelonek, bo to w nim tak malowniczo odbijają się wieże słynnej katedry, zwanej "Matką Kościołów polskich". Stoi ona dokładnie w miejscu dawnego grodu gnieźnieńskiego, założonego ponoć przez Lecha. Dlatego też kilka lat temu nad jeziorem postawiono jego pomnik, na którym stoi on w pełnej dumy, prawdziwie władczej postawie wielkiego wojownika i wodza, który zajął te ziemie pod własne państewko, i z dumą wskazuje na miejsce swego grodu.
Wiele razy, przyglądając się spokojnej toni jeziora, zastanawiałem się nad tą nazwą - dlaczego właśnie taką nadano i czy nie dałoby się czegoś o tym opowiedzieć. Tak się bowiem jakoś składa, że o ile o sąsiednim jeziorze jest legend aż kilka, to o tym akurat - tak bardzo się z Gnieznem kojarzącym - nie ma żadnej! Czy nigdy żadnej nie było, czy też może po prostu nie zachowała się takowa do naszych czasów? Bardzo podejrzewam, że zaszło to drugie, bo przecież nasi przodkowie wyobraźnię mieli bogatą, a przyroda nas otaczająca miała na nią ogromny wpływ. Cała słowiańszczyzna to bogactwo bajań i legend związanych mniej lub bardziej z przyrodą, także z wodami i moczarami. Dlaczego by więc miało być u nas inaczej?
Co prawda obawiałem się, czy nie za często bajam o pannach wodnych... Stworzyłem już przecież wcześniej bajkę o rusałce z jeziora Koszyk - malutkiego jeziorka w północnej części Gniezna - i czy nie za bardzo powielam temat, Ale... przecież panien wodnych była niegdyś, w wierzeniach naszych przodków, wiele i różniących się od siebie. Tak więc zostały te "Córy Jelenia" - jak je nazwałem w tytule baśni - panny Jelenice. A czy ta nowa baśń się spodoba tak, jak owa rusałka z jeziora Koszyk? Czas pokaże.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz