piątek, 18 kwietnia 2025

Przystanek Pobiedziska ;)

Wypadła mi dzisiaj przesiadka - z dłuższą, bo aż godzinną, przerwą - w Pobiedziskach. Doprawdy dziwne to miejsce na przesiadkę w drodze przez Wielkopolskę "z punktu A do punktu B". Aż nawet się zdziwił konduktor w drugim z pociągów, jakimi przyszło mi jechać. Ale czasem tak się w życiu splata, że to, co nieoczywiste bywa najlepsze. A że na dworcu jest... biblioteka, to zaszedłem tam, by spytać o lokalne legendy i bajania. Niestety, nie było tego, co mnie interesuje najbardziej w sprzedaży, a tylko coś do wypożyczenia - ale ja tylko przejazdem przecie i... już to - oczywiście, 😉 jako miłośnik piastowskiej, wielkopolskiej ziemi - mam w swoich zbiorach. Ale mimo wszystko nie wyszedłem stamtąd z pustymi rękoma, bo w gablocie wypatrzyłem taką oto książeczkę:

Nawet jeśli nie jest dokładnie tego rodzaju "diamencikiem", jakich najbardziej poszukuję, to i tak wydała mi się dość interesująca - na tyle, by wysupłać z kieszeni 10 złotych. Znacie taki dowcip: "co to jest 10 zł w portfelu? Ledwie dycha." 😂 No, nie jest to wiele, a widać było, że książeczka wydana bardzo starannie i że może zahacza też o jakieś lokalne legendy i opowiastki. No i mogła być miłym dodatkiem w trakcie wiosennej podróży.

Książeczka - licząca sobie stron niespełna 40 - opowiada o Adasiu, który "skończył właśnie pierwszą klasę poznańskiej podstawówki" i przyjechał na wakacje do dziadków mieszkających w Pobiedziskach. No i zdecydowanie jest dla dzieci - no, takich może w wieku Adasia i ciut starszych, ale... i tak przyjemnie mi się czyta. Całość podzielona jest na kilka opowieści, gdzie w przystępny i umiejętny sposób przedstawiono co ważniejsze i ciekawsze "wycinki" z dziejów miasta, ciekawostki i... 

Tak, cieszę się, że także legendy! Włącznie z legendą o Lechu, Czechu i Rusie. Znany jest motyw obiadowania przez nich w tym miejscu, ale w tej książeczce posiłek książąt jest raczej potraktowany pobocznie - i nie wywodzi autor od niego nazwy "Pobiedziska", jak w klasycznej wersji (np. u Świrki), a trzyma się wersji historycznej, wskazując pochodzenie nazwy od zwycięstwa (pobiedy) wojsk księcia ruskiego Jarosława Mądrego (a także, zapewne Kazimierza Odnowieciela) nad buntującym się przeciwko władzy Piastów mazowieckim Miecławem w roku 1041.

Wiele się przy tym dowiaduję nowego. Np. tego, że - raczej wg. legendy tylko zapewne - księżna Dobrawa (Dąbrówka) ufundowała pierwszy kościół w Pobiedziskach, nadając mu także znaczne ziemie wokół jeziora, które rzekomo od jej imienia nazwano Dobrym. Ciekawa legenda wiąże się ze wspomnianą już bitwą. Otóż książę Kazimierz, modląc się w miejscowym kościele o zwycięstwo... zdrzemnął się, a we śnie objawiła mu się Matka Boża, osobiście dodając mu otuchy. Nie jest to zresztą jedyna bajęda religijna związana z tym miastem, bo do kolejnego "objawienia" miało dojść w XIII wieku, kiedy to Matka Boża miała się objawić na drzewku głogu. Dotąd wiedziałem, że jest w Pobiedziskach lokalny kult maryjny, lecz nie znałem tej legendy.

Szybko mi się skończyła ta książeczka - bo pomyślana przecież dla dzieci... Ale też bardzo spodobała. Najbardziej chyba to, że legendy spleciono w niej z historią w jedną całość. Ja często boleję nad tym, że zwykle pomija je się tam, gdzie się mówi o historii - bo legendy też są w jakiś sposób częścią naszej historii, splatają się z nią, współtworzą naszą tożsamość kulturową, narodową, regionalną. Podoba mi się, gdy fakty i podania są tak właśnie ze sobą splecione - jedne od drugich trzeba na pewno rozróżnić, ale razem układają się wspaniale w pewną całość. Książka dla dzieci - ale taki stary pryk, jak ja, też może z niej mieć i przyjemność, i pożytek. Jest pięknie napisana i bardzo starannie wydana. Jest dla mnie też zachętą, by... zajrzeć do Pobiedzisk na nieco dłużej, niż tylko w oczekiwaniu na kolejny pociąg.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...