niedziela, 20 kwietnia 2025

Oko w oko ze... zbójem!

Wybrałem się swego czasu - pewnego pięknego, czerwcowego dnia - na wycieczkę rowerem po okolicach Gniezna. Dojechałem do Modliszewa, a tu nagle... 

TRRRRRACH!

Jak mnie ktoś nie pierdyknie w łeb czymś wielkim i twardym! Tak padłem na ziemię i - chociaż dzień był jasny - podziwiałem gwiazdy wokół mojej głowy. A kręciły się wokół, a to rozbłyskiwały, a to znów przygasały... Dziwy! Dziwy! Lecz gdy już miałem się zająć baczniejszą ich obserwacją i - kto wie? - może nawet zostać astronomem i dokonać jakichś ciekawych odkryć, zaczęły się robić coraz mniej i mniej realne, a nad sobą ujrzałem niebieskie niebo, a na tle tej niebieskości...

OOOOJJJJ!

Wielki, kudłaty łeb, u dołu mający zmierzwioną dziko brodę, a gdzieś pomiędzy spory nos i iskrzące się oczy... Łeb mnie bolał okrutnie. Próbowałem wstać, ale słabo to szło. W końcu Kudłacz chwycił mnie mocno swymi łapskami i podniósł w górę. Przysiąc mogę, że nawet ciut nad ziemię, bo siłę miał niby jaki olbrzym, ponad miarę ludzką.

- A ty co tu robisz? Szwendasz się, pod lagę mi się sam pchasz... A toć siedzieć miałeś i spisać moje dzieje i czyny, by ludzie o mnie, zbóju Macieju z Modliszewka, nigdy nie zapomnieli!

No tak! Całkiem słusznie mi się po łbie dostało, bo faktycznie i o zbóju Macieju ludzie pamiętać powinni. I bajać o nim wypada... Nie tylko o Lechu i Piaście - bo choć wielkie to nasze legendy, to i kilka pomniejszych także się na Ziemi Gnieźnieńskiej zachowało - w tym i ta o zbóju Macieju z Modliszewka, leżącego w linii prostej ok. 7 km na północ od Wzgórza Lecha. 

----------

Staropolskie porzekadło mówi, że "w każdej legendzie jest ziarnko prawdy". W tej akurat może być faktycznie, bo przecież trakty w dawnych wiekach nie były bezpieczne - zwłaszcza dla tych, którzy wędrowali z towarami lub pełnym trzosem. Zbójów, kryjących się po lasach, nie brakowało, chociaż i król, i kasztelani dokładali wszelkich starań by "rzemiosło zbójeckie" ukrócić i bezpieczeństwo zapewnić - a im bliżej znaczniejszych grodów, i im ważniejsze trakty, tym częściej z pewnością były patrolowane. Ale zbójów było wielu, a nawet niektórzy... rycerze tym się - po cichu, lub całkiem otwarcie - trudnili.

Być może zbój Maciej z Modliszewa żył więc naprawdę i może być "postacią historyczną"? Któż wie!? Według legendy żył on w czasach króla Władysława... Tylko którego? Łokietka? Jagiełły? Nie sposób orzec. W każdym razie... czy z Modliszewa pochodził, czy też przywędrował skądś i tu osiadł, ale upodobał sobie wielki trakt prowadzący z Gniezna ku dalekiemu Gdańskowi - trakt znaczny, ruchliwy, którym każdego dnia ciągnęło wielu kupców i wielmożów i to często bardzo bogatych. Chociaż według zasłyszanej przeze mnie gdzieś kiedyś opowieści, mógł się on zapuszczać i w inne rejony Wielkopolski, a może i Pomorza i Kujaw - na, jak to ironicznie nasza policja określa, "gościnne występy".

Według legendy był samotnikiem, polującym w pojedynkę, ale... Choć nie wiadomo nic o tym, by miał kompanów, legenda o tym milczy, to...  musiałby on być niezwykle silny i sprawny, by działać samemu. Moim zdaniem - a bajarz przecież wcale nie musi się zgadzać z tym, co legenda mówi lub o czym milczy - raczej nie mógł ów Maciej działać w pojedynkę . Na pewno nie na tak znacznym trakcie - bo i kupcy, świadomi niebezpieczeństw wiążących się z tym fachem, nie wędrowali przecież beztrosko bezbronni, nieraz organizowali się w większe grupy i nawet wynajmowali ludzi do obrony swego życia i dóbr. Myślę więc, że musiał mieć zgraję rzezimieszków pod swoją komendą. A i być może przekupionych karczmarzy - spośród których niejeden był na grosz chciwy, godziwie czy nie zarobiony - bądź też innych ludzi, którzy trakt obserwowali i po cichu zawczasu dawali mu znać, gdy podążał nim ktoś, na kogo warto się było zasadzić.

Zbójował tak pewnie Maciej wiele lat, siejąc postrach w całej okolicy, ale przecie w końcu "przyszła kryska na Matyska". Według legendy pewnego razu napadł Maciej na karawanę kupców przybyłych aż z dalekiej Italii. Ograbił ich wprawdzie, a zapewne łupy zebrał bogate, lecz jednak, chociaż pewnie srogo pobici, uszli oni z życiem... Czy miał ich za martwych i poszedł w las, zostawiwszy "trupy", w których wciąż jeszcze tliło się życie? Czy może ktoś nadciągnął drogą i w mordzie mu przeszkodził? Ano nie wiemy. Legenda mówi tylko, że kupcom udało się jakoś dotrzeć do Gniezna i - pewnie przed kasztelanem bądź starostą - złożyć skargę i opisać zbója. Ten wysłuchał ich uważnie, lecz czuł się bezradny. "No panowie, żal mi was bardzo, ale no cóż ja mogę? - rzekł być może. - Ludzi mam mało a las wielki i gęsty, łatwo w nim przepaść zbójowi." Aaaleee...

...zaświtała pewna nadzieja, gdy kupcy zdradzili, że wieźli ze sobą znaczne zapasy wyśmienitego wina wprost ze słonecznej Toskanii! Może więc zbój, znużony niewątpliwie grabieżą, skusił się i którą tam beczkę odszpuntował? Zebrał więc zbrojną grupę, która wkrótce wyruszyła, by las okoliczny i wioski przeszukać. I nie omylił się, nawet szukać zbyt długo nie trzeba było - przydybali Macieja, który napiwszy się - "kapkę" może zbyt wiele, niż trzeba było, by pragnienie ugasić, spał sobie smacznie pod drzewem, pochrapując pewnie przy tym iście po zbójecku, nieopodal leśniczówki Koreczno.  A spitego łatwo było obezwładnić i związać, i poprowadzono go do Gniezna przed sąd, i niewątpliwie stracono za jego liczne i ciężkie winy.

-----------

Dziś zbója Macieja i jego legendę przypomina piękny pomnik - jeden z kilku, jakie tworzą "Szlak Mitów i Legend" Powiatu Gnieźnieńskiego. Stoi on sobie, jak gdyby nigdy nic, z maczugą na ramieniu, tuż obok wiejskiej remizy strażackiej. "No tu jest pomnik, ale panie... On tu sobie leży w tych krzakach, idź pan tam, się przekonasz..." - powiedział mi ktoś miejscowy. Nie wierzyłem, lecz uległem namowom "wiejskiego dżentelmena" i podszedłem do krzaka sprawdzić. Iii...

...faktycznie, sterczały spod niego czyjeś giry! Głębiej nie zaglądałem, ale... Widać, choć stracony przed wieloma wiekami, wrócił zbój - opój do Modliszewa i zaległ na skraju drogi. A to za sprawą mieszkańców, których dowcip i koncept podziwiać można w niejednym zakątku tej dość szeroko rozłożonej w terenie wsi. Oj tak! Goszcząc u nas, nie należy się tylko do zwiedzania Gniezna ograniczyć - także i okolica bowiem jest ciekawa i bogata w niesamowite historie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...