Bajkę poniższą napisałem swego czasu na konkurs ogłoszony przez jeden z polskich banków. Jego tematyką było bezpieczeństwo w sieci i popularne oszustwa służące wyłudzeniu pieniędzy. Ciekawostka: bajka powstała zupełnie "ad hoc", pisana - zgodnie z oczekiwaniami organizatora - w komentarzu do konkursowego posta na fb. Niestety, nie odniosła ona wówczas sukcesu. Mówi się trudno. Oparłem się w niej o nagminnie wówczas występująca, zwłaszcza na Facebooku, forma oszustwa. Od tego czasu "fala" z fb znikła i możliwe, że obecnie ta metoda nie jest tak częsta lub może zupełnie zaniechana przez przestępsów. Żal mi jednak, by dobra - w mojej opinii - bajka się zmarnowała, bowiem wciąż może dać wiele do myślenia, a i ja bardzo polubiłem tą niecodzienną parę moich bohaterów. Zapraszam więc do lektury. 😊
----------
Dawno, dawno temu ludzie wierzyli w skrzaty, malutki ludek zamieszkujący a to w grotach, a to w jamach pod ziemią, a to w domach pod podłogą. Minęło sporo czasu i zdawało się ludziom, że zmądrzeli i przestali wierzyć w skrzaty, każdy ma już w swoim domu komputer i komórkę. Ale skrzaty nie zniknęły i wciąż żyją koło nas, choć my, niedowiarkowie, nie potrafimy ich dostrzec. Posłuchajcie więc o skrzacie Poskrobku i tym, co się jemu wydarzyło.
Żył sobie Poskrobek w domku miłej pani Joanny, na jednej z podgnieźnieńskich wsi. Urządził sobie pod podłogą całkiem wygodny apartament – nie za wielki, ale też nie za mały, ot taki akuratny dla średniej wielkości skrzata. Lubił panią Joannę i nie przeszkadzali sobie wcale – zwłaszcza, że jako trzeźwo myśląca, nie wierząca w bajki, kobieta nie dostrzegała go i nie czuła jego obecności wcale. A on nieraz kręcił się po domu i dbał o niego, chociaż nic za to nie dostawał. Ciężkie czasy przyszły na skrzaty, odkąd ludzie przestali w nie wierzyć. Żywił się, ukradkiem podbierając trochę sera lub chleba, podpijając odrobinę mleka.
Nieraz, gdy pani Joanna siadała
wieczorem przy stole, by zrobić bilans wydatków, on pochylał się
wraz z nią nad rachunkami, kładąc się na stole z podłożonymi
pod głowę rękoma, i rachował.
- Biedna pani Joanna. Tak dużo pracuje
a tak niewiele zarabia – biadał nieraz. - Dobrze, że chociaż
trochę udaje jej się odłożyć. Ale tu dom wyremontować trzeba. A
ile teraz kosztuje jedzenie i lekarstwa! Dobra jest i poczciwa. Na
wiele więcej zasługuje...
Jakby też czytał w myślach pani
Joanny, w której głowie kołatało się wciąż: dom pięknie by
urządzić, na wakacje pojechać, lepiej żyć – jak wielu
innych... Dlaczego tylu innym ludziom się tak dobrze powodzi, a jej
nie? Przecież nie leni się, pracuje, bierze nawet nadgodziny, a co
ma z tego życia?
Widział to Poskrobek i żal mu było jego gospodyni. Widział i niedostatki, i też niepokojący błysk w oku, gdy myślała o pieniądzach i o bogatszych od siebie ludziach. „O, niejednego to zwiodło! Jakże łatwo pragnienie bogactwa i upatrywanie w nim źródła szczęścia ludzi zwodzą. A mało to ich w tarapaty popadło, gdy z szaleństwem poszukiwali naszych krasnoludzkich skarbów?” - rozmyślał sobie nieraz. - „A i złych ludzi nie brak, którzy to potrafią wykorzystać i bliźniego do szczętu ograbić. Pani Joanna dobra jest, ludziom ufa. Oby tylko jakiego nieszczęścia z tego nie było.”
Tak sobie żyli w małym domku – niebogato, ale całkiem dobrze. Jednak pewnego dnia... Pani Joanna siedziała w swym pokoju przed komputerem i przeglądała serwis społecznościowy – co tam słychać w wielkim świecie i w małych, bardzo osobistych światkach grona ich znajomych. To czytała z uwagą, to zaś uśmiechała się. Nagle jednak bardzo spoważniała. Raz, drugi, trzeci zobaczyła uśmiechnięte twarze polityków i celebrytów oraz zachętę: „Zainwestuj w ropę i gaz. 1.000 zł zainwestowanych w PolNaftGaz da ci gwarantowane 15.000 zł co miesiąc. Wystarczy wypełnić formularz a na pewno się z tobą skontaktujemy.”
Pani Joanna rozmarzyła się:
- Ach, jakby to było dobrze
rzeczywiście zarabiać takie pieniądze. Nie musiałabym się tak
męczyć, tyle pracować. Dom bym urządziła, albo kupiła nowy,
ładniejszy, wygodniejszy. Może na jakieś wakacje bym pojechała...
Bo ja wiem? Egipt? Malediwy?
Cichutko szeptała do siebie, ale
Poskrobek siedział za nią, na wysokim oparciu krzesła, tuż nad
jej ramieniem. Słyszał jej szept i z niepokojem spoglądał na
ekran komputera. To wszystko pięknie wyglądało, te uśmiechnięte
twarze i te obietnice. ZA PIĘKNIE!
- Niedobrze, niedobrze... - myślał
sobie skrzacik. - Znów myśli o pieniądzach i o lżejszym życiu, o...
Nieco odetchnął, gdy gospodyni zamknęła komputer i jak zwykle zaczęła się krzątać po domu – zrobiła kolację, włączyła zmywanie, posiedziała chwilę przed telewizorem, wreszcie wzięła książkę, położyła się do łóżka, poczytała i w końcu usnęła. I mogło się zdawać, że wszystko wróciło do normy. Jednak każdego dnia włączała komputer i wciąż widziała te same uśmiechnięte twarze i tą samą zachętę.
„ A może by tak...? Może jednak...?
Wygląda to całkiem nieźle, i te gwarancje rządowe...” - myślała
sobie w duchu. Na darmo Poskrobek trącał ją w ramię, szarpał za
rękaw swetra. Nie wierzyła w skrzaty z bajki, więc nie widziała i
nie czuła go wcale a on biedny nie wiedział, co na to poradzić.
- A co mi szkodzi. Napiszę do nich.
Niczym przecież nie ryzykuję... - powiedziała pani Joanna i
uczyniła tak, jak sobie postanowiła. Poskrobek zaś usiadł smutny
i bezsilny na rogu biurka, spuścił nogi i nie wiedząc, co robić,
dyndał nimi w powietrzu.
Minęło trochę czasu, a zadzwonił
telefon.
- Joanna Nowak. Słucham – odezwała
się gospodyni.
- Dzień dobry. Dzwonię do pani z
firmy PolNaftGaz. Już na wstępie pragnę pani pogratulować
najlepszej decyzji, jaką mogła pani podjąć, która zupełnie
odmieni pani życie. Z pewnością pani wie, jak rozwija się
przemysł energetyczny także w naszym kraju. PolNaftGaz inwestuje
nie tylko w ropę, ale także w nowe obszary i teraz każdy Polak
może na tym skorzystać. Rozumiem, że ma pani niezbędne środki?
- Tak. No wie pan, niewiele zarabiam,
ale trochę udało mi się odłożyć.
- Świetnie. To na pewno wystarczy. Na
początek może być to inwestycja 1000 zł, ale wie pani – im
więcej się zainwestuje, tym więcej się zarobi. A jako spółka
państwowa mamy rządowe gwarancje...
Poskrobek nie słuchał już dłużej, tylko z całych sił szarpał panią Joannę za bluzkę – za kołnierz, potem zeskoczył na biurko i z rękaw. Ręka ani drgnęła – pani Joanna nic nie czuła. Zaczął szarpać mocniej i mocniej. Wreszcie... ręka pani Joanny poruszyła się! Wysiłki skrzata zaczęły być owocne. W końcu szarpnął tak mocno, że telefon wypadł jej z ręki. Szczęśliwie na miękki dywan.
Pani Joanna zdziwiła się bardzo. Nie
rozumiała, co się z nią dzieje. Tym bardziej, że nie tylko czuła
szarpanie, ale też i widziała przed sobą zarys jakiejś
niewielkiej postaci. Skrzat wyraźniał i wyraźniał przed jej
oczami, aż wreszcie widziała go tak samo dobrze, jak własną dłoń.
Uczyniła to nie wiara człowieka, lecz ogromna determinacja,
skrzata, który był nie mniej zdziwiony faktem, że kobieta go
najwyraźniej dostrzegła.
- Widzisz mnie? Naprawdę mnie widzisz!
- krzyknął uradowany.
- Wi... wi... widzę... Chyba... No...
- jąkała pani Joanna, przecierając oczy.
- Halo! Halo! Jest tam pani? Słyszymy
się? - dobiegał z telefonu przyciszony nieco głos. Jednak pani
Joanna już na to nie zważała, wciąż nie wiedząc, czy to
wszystko się dzieje naprawdę, czy jest tylko jakimś złudzeniem,
któremu ulegają jej zmysły wzroku, dotyku i słuchu. W głowie jej
się mąciło. Skrzat tymczasem mówił:
- Ludzie od dawna nas nie widują. Mego
taty nikt nie widział. Dziadka jeszcze widywano, ale... Słuchaj.
Mniejsza o to i moją rodzinę. Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie!
Słuchaj, to wszystko nieprawda. Te uśmiechnięte twarze polityków.
Te obietnice gór pieniędzy czy złota. Ja cię dobrze rozumiem, bo
każdy pragnie szczęśliwego i spokojnego życia, mieć to lub
tamto. To i ludzka i skrzacia natura, że...
Dość długo trwało, nim pani Joanna ochłonęła i przekonała się, że jednak naprawdę widzi skrzata. Dłużej jeszcze spór o model szczęśliwego życia i o to, czy takie obietnice mogą być realne, czy można wierzyć w ich przekaz.
- Może jestem tylko skrzatem, ale i my
dobrze swoje wiemy, że trzeba pracować i jak tylko się da
oszczędzać i inwestować. Ale z głową! Nikt... nikt! ...ci nie da
dużych pieniędzy ot tak. Nie wierz w to. Nie rozmawiaj nawet z
nimi, bo oni ci wszystko powiedzą tak, by ci w głowie zamącić...
-
No, ale... - od czasu do czasu przerywała pani Joanna. Głos z
telefonu zaś z czasem zamilkł, gdy nie było żadnej odpowiedzi.
Bardzo trudna to była rozmowa, bo
niezwykle trudno bywa rozwiać marzenia o łatwych pieniądzach,
które można zdobyć bez wysiłku i że już nie trzeba będzie
pracować.
- Słuchaj, Joanno! O nas, skrzatach, mówi się, że
mamy ukryte bogactwa. Nawet jeśli, to zgromadziliśmy je pracując
i odkładając grosz do grosza, złoty talar do złotego talara. Bo
nawet świetne plany oszczędnościowe i inwestycyjne potrzebują
czasu. Nie ma drogi na skróty, a dla tych, którzy w to uwierzyli,
bardzo źle się to kończy. Może jestem tylko skrzatem, ale też
mam komputer, też przeglądam internet... Wybacz, że z twojej
sieci. Nie dowierzasz mi, to wpisz w wyszukiwarce słowo „scam” i
poszukaj też wiadomości o tej ofercie...
Pani Joanna uczyniła
tak, jak radził skrzat. Dzięki temu dowiedziała się wiele o tym,
jak działają oszuści. Przeczytała także o ludziach, którzy
wierząc tak, jak ona uwierzyła, stracili kilkadziesiąt tysięcy
złotych. Bowiem zgodnie z zaleceniami ich „opiekuna inwestycji”
z PolNaftGazu, który tak dobrze mówił i wszystko dokładnie i
wiarygodnie tłumaczył, był tak profesjonalny - instalowali na
swych komputerach i telefonach nieznane im programy niezbędne do
poprowadzenia ich podczas inwestycji. Także jej bank ostrzegał u
siebie swoich klientów, że w ten sposób przekazują przestępcom
wszystkie dane swego konta, a ci natychmiast ich ograbiają.
- Nie wiedziałam... Nie wiedziałam...
- powtarzała pani Joanna, ni to sama do siebie, ni to do siebie, ni to do skrzacika.
- Dziękuję. Dziękuję ci, drogi mój
Poskrobku i za twoją mądrość, i za to, że nie patrzyłeś
obojętnie. Cóż ja bym bez ciebie zrobiła? Głupio bym zrobiła i
straciła wszystko. Nie mam wiele, ale stracić wszystko i może
nawet popaść w długi, to by była tragedia, rozpacz.
Uśmiechnął się Poskrobek.
Odtąd już żyli ze sobą świadomie –
pani Joanna w swym domku, a Poskrobek pod podłogą. Przywykli z
czasem do siebie i całkiem dobrze im razem było. A i skrzatowi
wiodło się znacznie lepiej, bowiem Joanna nie niewdzięczna i już
nie musiał się martwić o swój byt i cichcem myszkować w jej
kuchni. Razem byli szczęśliwi, choć wciąż niebiogaci.
Świetna bajka! Czyta się lekko a temat ważny wpada przy okazji sam do głowy. Brawo. :D
OdpowiedzUsuńDzięki! Takie słowa i uznanie dla mnie wiele znaczą. No, trochę mi żal, że przegrałem - i to z bajką w formie krótkiego, prostego wiersza - ale to nie aż tak ważne. ;) No i ta aktualność.. No, spadła mi. ;) Metody się zmieniły, ale ta przecież może wrócić. Może więc komuś to pomoże? Albo chociaż da do myślenia, bo jednak przecież pewne wątki tu zawarte są jednak uniwersalne. Pozdrawiam. :)
Usuń