czwartek, 20 marca 2025

Opowieść o jeziorze Świętokrzyskim

Kolejnym niezwykle ciekawym - zwłaszcza dla bajarza - gnieźnieńskim jeziorem jest jezioro Świętokrzyskie. Spotkać tu można wielu wędkarzy, mniej zaś spacerowiczów. Z jego północnego brzegu roztacza się całkiem ciekawa, chociaż mało popularna panorama miasta. W panoramie tej katedra jest w dali, zaś na pierwszy plan wy bija się strzelista wieżyczka XIX-wiecznego, neogotyckiego kościółka cmentarnego pw. Świętego Krzyża. Gnieźnianie nie są świadomi, że z tym jeziorem wiąże się niejedna legenda.
 
Zacząć wypada od tej, dlaczego jezioro nazywa się Świętokrzyskim - a wiąże się ona także z kościółkiem. A było tak... Pewien rybak wypłynął swą łódką - dłubanką na jezioro. Łowił długo, a połów był niezwykle skromny. W pewnym momencie, gdy ciągnął sieci po jeziorze, te o coś zaczepiły i nijak nie dało się ich wyciągnąć. Rybak szarpał się i pocił. Wreszcie sieci drgnęły i z trudem je wyciągnął. Jego zdumionym oczom ukazał się... duży, drewniany krzyż. Rybak był wściekły, dociągnął "zdobycz" do brzegu, porzucił w krzakach i złorzecząc poszedł swego stojącego w pobliżu do domu. Nastał wieczór, a w miejscu, gdzie porzucił krzyż, zaczęło coś jaśnieć - tak, że nie sposób było tego nie zauważyć. Poszedł więc, chociaż ze strachem, a to, co ujrzał, sprawiło, że upadł na kolana. Oto krzyż, który rzucił w przybrzeżne szuwary niczym śmieć, jaśniał cudownym blaskiem a nad nim un unosiły się dwa anioły, wyśpiewujące chwałę Pana. Następnego dnia pobiegł do katedry, i powiadomił księży - ci zaś niezwłocznie udali się na miejsce, a potem w uroczystej procesji przenieśli wyłowiony krzyż i ustawili na wzgórzu wznoszącym się pośród jeziora. Potem wzniesiono w tym miejscu kościół. Przez kolejne wieki krzyż ten otaczany był czcią i słynął licznymi cudami.
 
Miejsce, gdzie - według legendy - ustawiono krzyż wyłowiony z jeziora jest dokładnie tym samym miejscem, gdzie obecnie stoi kościółek. Stąd jest jego wezwanie. Czy faktycznie stoi w miejscu wcześniejszych świątyń? Być może. Co się stało z tym legendarnym krzyżem słynącym cudami - tego nie wiem, i chyba nikt nie wie. Historycy początek kultu Świętego Krzyża wiążą z przybyciem do Gniezna bożogrobców, sprowadzonych do Gniezna z Miechowa w roku 1179. Twierdzą, że właśnie ten zakon - który miał swój kościół i klasztor na pobliskim wzgórzu, zwanym od nich "Krzyżackim" od krzyża będącego ich godłem - miał szczególne nabożeństwo do Krzyża Świętego i szerzył je tam, gdzie wznosiły się ich domy. Ale... warto pamiętać, że nazwę Świętego Krzyża, lub Najświętszej Maryi Panny, nadawano miejscom silnego kultu pogańskiego - czego przykładem może być np. klasztor na Świętym Krzyżu (Łysej Górze), czy gnieźnieńska katedra. Być może więc i w tym miejscu celem było zatarcie wcześniejszego kultu pogańskiego, którego resztki pewnie trwały wśród ludzi jeszcze u schyłku XII i początkach XIII wieku. 
 

Ciekawe jest też to, że pomimo iż od przeszło wieku Gniezno jest intensywnie badane przez archeologów, nie znaleziono nigdzie cmentarzyska, które musiało przecież być przy tak znacznym grodzie. To miejsce wydaje się zaś idealne do tego celu, a przy tym niemożliwe do zbadania, ze względu na istniejący cmentarz. Ale to tyko moje "a może" - domysły lub zwykła fantazja. W każdym razie miejsce jest bardzo ciekawe i inspirujące. Wzgórze to, dzisiaj będące na brzegu jeziora było niegdyś wyspą pośrodku jego wód i bagniska - być może połączoną z brzegiem groblą. Było w pobliżu grodu, a jednocześnie na tyle od niego odizolowane, by było bezpiecznym miejscem pochówków. Pamiętajmy bowiem o zabobonności naszych przodków, którzy m.in. opowiadali sobie wiele historii o duchach zmarłych, czczonych, ale i mogących wyrządzić szkody żyjącym. Może więc... 
 
Jako bajarz mam znacznie większą swobodę, niż badacze naszej przeszłości - historycy i archeolodzy - mam prawo snuć swoje domysły, fantazje i po prostu bajać. Mam swoje opowieści i o tym wyłowieniu Świętego Krzyża, i inną - będącą całkowicie wytworem mojej fantazji - związaną z osobą legendarnego księcia Lecha. Może kiedyś opowiem o tym coś więcej. 
 
Na kolejną niezwykłą opowieść o tym jeziorze natrafiłem niespodzianie w książce Tomasza Specyała "Czarownica i czarnoksiężnik", będącej zbiorem bajań o tych mrocznych postaciach, trudniących się magią. Czy jest to zapomniana legenda, czy raczej bajęda, nie potrafię powiedzieć. Nie wiadomo nawet skąd autor ją zaczerpnął, bo brakuje przy poszczególnych tekstach odnośników do źródeł, jakichś komentarzy. Sam nigdy wcześniej - przyznaję - tej opowieści nie słyszałem i teraz szukam źródeł. W każdym razie cieszy mnie ogromnie każda taka historia wiążąca  się z moim kochanym Gnieznem.
 
Wspomniałem już, że jezioro to zwało się pierwotnie Bielidło - a opowieść ta tłumaczy, skąd się nazwa ta wzięła. Jej bohaterką jest królewna z gnieźnieńskiego grodu. Na długo, nim Polska przyjęła chrześcijaństwo i nim koronował się Bolesław Chrobry, w Gnieźnie miał bowiem władać król. Król ten miał piękną i kochaną żonę, która jednak - powiwszy mu córkę - wkrótce zmarła. Po jakimś czasie król ów ożenił się powtórnie, lecz nowa żona pałała nienawiścią do jego córki i uknuła spisek, by ją zgładzić. Królewna była cudnej urody, bardzo dobra i wrażliwa, a chodziła ubrana na biało - bo tak życzył sobie jej ojciec - i stąd zwana była wśród ludu Białą Królewną. Zwykła ona przechadzać się nad pobliskim jeziorem i kąpać się w nim. Zła macocha najęła dwie czarownice, by zasadziły się na nią, gdy pójdzie nad jezioro, i utopiły. Tak też się stało - staruchy podały królewnie usypiający napar i udusiły ją a ciało wrzuciły do jeziora. Jak łatwo się spodziewać cała sprawa się wydała, a król wpadł w straszny gniew i srodze ukarał winowajczynie. Kazał też wydobyć ciało córki z jeziora i pochować na pobliskim wzgórzu - dokładnie tam, gdzie obecnie stoi kościółek pw. Świętego Krzyża. A od jej miana, Białej Królewny, jezioro zaczęto zwać Bielidłem.

Być może z jeziorem tym należy łączyć także bardzo starą legendę, zapisaną w średniowiecznych kronikach. Otóż gdy książę Mieszko I przyjął chrzest - jak domniemywa się stało się to w roku 966 - nakazał zburzyć pogańską świątynię stojącą dotąd na Wzgórzu Lecha a posągi bogów potopić w leżącym u jej stóp jeziorze. W tym samym jeziorze także mieli przyjąć chrzest jego dworzanie i grodzianie. Na pamiątkę tego wydarzenia zaś książę nadał jezioru miano Święte. 

To jedna z tych pięknych legend, które opowiadają o początkach naszej państwowości. Czy wiąże się akurat z tym jeziorem? Niekiedy wskazuje się na niewielki staw w pobliżu katedry, jako na pozostałość owego jeziora Świętego, o którym wspominają kroniki. W rzeczywistości jest to jednak zdecydowanie nowożytny wkop, do gromadzenia się wody, lecz owszem, w miejscu jeziora, o którym wiele razy słyszałem, że zupełnie zanikło.
 
Słysząc tyle razy o tym jeziorze Świętym, jako o zupełnie odrębnym zbiorniku wodnym, przyzwyczajony do wiadomości o jego istnieniu, czuję niemałe zakłopotanie, gdy przyglądam się próbom naukowego odtworzenia topografii i stanu wód dzisiejszego Gniezna sprzed 1000 i więcej lat, na których ukazuje się, że to obecne jezioro Świętokrzyskie (Bielidło) sięgało aż do stóp Wzgórza Lecha, na obszar, na którym znajdować się miało owo jezioro Święte. Czyżby więc to tego jeziora dotyczyła ta legenda i ono nazwane zostało przez księcia Mieszka świętym? Badacze, choćby i najlepsi, nie są nieomylni i myślę, że mogą tylko mniej lub bardziej dokładnie szacować, jak było. Mogło to być Bielidło / Świętokrzyskie, mogło być też owo jezioro Święte jakąś jego częścią, połączoną z nim przesmykiem, lecz traktowaną odrębnie (jak to bywa i obecnie),  a mogło być też osobnym, oddzielonym może ledwie wąską groblą lub bagnami. Kto wie? Niech się tym inni, mądrzejsi ode mnie martwią - jako bajarz na szczęście nie muszę rozstrzygać tych kwestii. Może było tak a może inaczej... Dla mnie liczy się niesamowitość samych opowieści i tajemnice, jakie być może kryją się w naszych jeziorach.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Legenda średzkiej kolegiaty

Środa Wielkopolska to dzisiaj niepozorne, niewielkie miasto. Z wyjątkiem kolejki wąskotorowej nie przyciąga zbyt wielu turystów i szczerze m...