Bardzo lubię legendy i baśnie indiańskie... Nie tylko zresztą legendy i baśnie ale także m.in. muzykę, zwłaszcza flety i bębny, czy także pieśni - jeśli tylko mam odpowiedni nastrój. Mam kilka fajnych książek z podaniami "pachnącymi dymem z obozowych ognisk" - m.in. genialny zbiór "Legendy Indian kanadyjskich" autorstwa Elli E. Clark. Gdy swego czasu, wraz z Przyjacielem, prowadziliśmy zajęcia artystyczne dla dzieciaków z gnieźnieńskiej Świetlicy Środowiskowej "Dzieci z Chmur", przybliżaliśmy im. m.in. baśnie z różnych stron świata. Wybrałem właśnie tą, o dziewczynie, która pokochała księżyc.
Wiąże się z nią także pewna anegdota. Otóż bardzo dokładnie się do jej przedstawienia przygotowałem. Ubrałem się "po indiańsku" - chociaż bez "makijażu" 😉 - i zadbałem nawet o to, by mieć "indiańską" opaskę z piórem. Przygotowałem także starannie oprawę muzyczną, dobierając utwór tak, by jak najlepiej oddawał klimat wieczoru przy indiańskim ognisku, pod niebem rozświetlonym księżycem i gwiazdami. Następnie, już w świetlicy, bardzo postarałem się, żeby wszystko działało, żeby było jak najpiękniej - trochę miałem problem z głośnikami, ale pokombinowałem i było ok. I wreszcie, gdy już nadszedł czas opowieści... zapomniałem włączyć tą świetnie dobraną muzykę, która miała "robić klimat"! 😂 Zorientowałem się, że "coś tu nie gra" - i to dosłownie - dopiero, gdy skończyłem czytać opowieść i chciałem ją wyłączyć! 😂 No cóż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz